poniedziałek, 30 stycznia 2012

Le Przerywnik.

Listen   & Listen2

Późny wieczór, dookoła zapadł już zmrok. Chmury zbierające się nad całą okolicą, zaczęły powoli pozbywać się kropli deszczu ze swojego zapasu. Z pobliskiej dyskoteki słychać było muzykę i widać łunę kolorowych świateł, wyłaniających się przez uchylone drzwi na zewnątrz budynku. Ciemna ulica stopiła się niemal z otoczeniem w pogłębiającym się mroku, tylko jedno miejsce było w miarę oświetlone. Samochód stał na środku drogi, a jego jasne światła były skierowane na dwa ciała. Jedno większe należało do chłopaka, klęczał i obejmował ciało swojej dziewczyny. Jego ubranie i ręce były już umazane krwią, zresztą tak samo jak dziewczyna.  Przytulał ją ciągle do siebie, patrząc na jej twarz i nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Próbował odtworzyć w myślach całą tą sytuacje, ale był w zbyt wielkim szoku, aby wszystko dokładnie posklejać. Dziewczyna wyciągnęła rękę i położyła ją na ciepłym policzku chłopaka. Jego przyjaciele stali za nim, w większości. Dwóch z nich goniło mężczyznę, który próbował uciec. Deszcz zaczął padać coraz bardziej, woda spływała po jego kręconych włosach.  A on uporczywie próbował uchronić swoją ukochaną od przemoknięcia. Brunetka uśmiechnęła się do niego delikatnie. Spojrzał na jej twarz. Uwielbiał, kiedy się tak uśmiechała, ogarniało go wtedy takie uczucie spokój. Wiele razy widział ją taką, spokojną, kiedy inni nie wiedzieli, co robić, ale zwykle szaloną i starającą się żyć pełnią życia. Przeniósł wzrok na jej policzek i delikatnie przyłożył go do swojego. Słyszał jej powolny i płytki oddech.
Cała sytuacja zrobiła się nagle dla niego jaśniejsza. Tak pokłócili się w klubie, jak zwykle przesadził i flirtował z przypadkowymi dziewczynami, ale tłumaczył to sobie, że przecież  ona też nie jest bez winy, też flirtuje z innymi chłopakami.  No dobra, ona bardzo rzadko to robiła, a on już rzeczywiście przesadził. W pewnym momencie znikła mu z oczu, miał złe przeczucie, porzucił towarzystwo dziewcząt i podszedł do znajomych.
- gdzie jest Kate? – spytał się od razu
- Harry jak ty w ogóle możesz jej to robić?- usłyszał na „dzień dobry” od swojego kumpla
- Niall nie teraz, gdzie ona jest? – nalegał brunet
- wyszła przed chwilą – usłyszał za plecami. Odwrócił się i zobaczył Liama. Ta Liam, zawsze był tam gdzie go potrzebowano i starał się wszystko naprawiać.
- dzięki stary – odparł Hazz i szybko udał się na dwór. Rozglądał się dookoła i w końcu ujrzał ją. Kate szła przez ulice nie przejmując się czy coś jedzie czy nie. Już ją wołał, gdy to się stało.  Jakiś mężczyzna podbiegł do niej, Harry dojrzał coś błyszczącego w jego dłoni. Przyjrzał się dokładniej. Tak to był nóż.  Mężczyzna zaczął wyrywać jej z rąk torebkę. Gdy Kate stawiła opór, zamaskowany typ dźgnął ją kilka razy narzędziem, trzymanym w ręce. Dziewczyna walczyła, ale przez rany, które zadał jej mężczyzna, traciła krew i upadła. Mężczyzna który właśnie przejeżdżał obok , widząc całą sytuacje, zatrzymał się, wysiadł z auta i dał znać policji, a następnie pobiegł w tą samą stronę co napastnik. Z klubu wyszli wszyscy znajomi bruneta. Gdy tylko stanęli koło niego, dojrzeli Kate leżącą na ulicy. Liam chciał coś powiedzieć, ale Harry momentalnie był już przy swojej ukochanej. Uklęknął przy niej, ale nie wiedział, co robić, za nim nadbiegła reszta.
- Harry co się stało? – zapytał z paniką w głosie Niall
- Kate.. ona.. ktoś ją zaatakował.. tam uciekł! – wskazał ręką kierunek, w którym pobiegł wcześniej właściciel samochodu stojącego obok. Blondyn i Louis pobiegli w tamtą strone.
-Zadzwoniłem po karetkę- powiedział Zayn stojąc koło Liama i dwóch dziewczyn. – będą za około 15 minut.
- za późno – wyszeptała Kate, tak cicho, że nawet Harry, trzymający ją, tego prawie nie dosłyszał.
- nic nie mów, proszę – wyszeptał Harry.
Złapał mocniej w swoje ramiona dziewczynę, myśląc tylko o tym żeby udało jej się przetrwać. Żeby go nie zostawiała. Nie teraz, nie w takich okolicznościach, nie w ten sposób. Deszcz padał, co raz mocniej, czuł, że jej ciało robi się chłodniejsze z minuty na minutę. Traciła sporo krwi, chłopcy próbowali zatamować krwotok, ale nie dali rady, rany były zbyt głębokie. Kate spojrzała na twarz ukochanego i powiedziała słabym, drżącym głosem.
- uśmiechnij się, proszę – na te słowa Hazze zamurowało, jego dziewczyna jest na granicy życia i śmierci i każe mu się uśmiechać. Ale nic nie powiedział, tylko spojrzał w jej oczy i uczynił to, o co poprosiła. Na jego twarzy zagościł słaby, blady uśmiech. Wspomnienia przesuwały się przed jego oczami. Wszystkie radosne jak i smutne chwile, wspólne chwile przeżywał w tym momencie ponownie. Każda ich rozmowa, jej fragment, wtedy piękne i radosne, teraz, w tym momencie zmieniały swój nastrój.  Otworzył oczy i znów na nią spojrzał. Uśmiechała się delikatnie.
-Harry.. – zaczęła. Miał wrażenie, że deszcz głucho uderza o nawierzchnie drogi, wszystkie głosy były nie wyraźne, jakby z bardzo daleka do niego dobiegały, teraz liczyła się tylko ona. Starła delikatnie łze z jego policzka. Krótka chwila ciszy między nimi trwała niczym wieczność, sekundy zdawały się być godzinami. Zbierała się żeby coś powiedzieć, ale chłopak jej przerwał.
- nie mów nic, zaraz przyjedzie karetka.- jego łza skapnęła na jej policzek. – Zayn do cholery gdzie jest ta karetka?! – wydarł się do przyjaciela.
- już jedzie! – odkrzyknął mu przyjaciel.
- wytrzymaj jeszcze chwilkę… błagam, chociaż troszkę. Nie chcę cię stracić. Jesteś mi potrzebna- Harry ujął dłoń Kate i przytulił ją do serca. – nie dam rady bez ciebie. Wiesz o tym. Jesteś dla mnie wszystkim. Proszę…- zaczął szlochać.
- hahaha – usłyszał jej cichy, lecz dźwięczny śmiech i od razu spojrzał w jej oczy.  – kocham cię odkąd się spotkaliśmy i cały czas kochałam… i nadal będę pamiętaj o tym… nie zostawię cię. Będę nad tobą czuwać… - powiedziawszy to popłynęła jej łza z oka po policzku, ale mimo to się uśmiechnęła. Harry zrobił wielkie oczy. To nie mógł być koniec. Pomyślał. Ciągle wpatrywał się w jej oczy. Te cudowne brązowe oczy, które zawsze przeszywały go na wskroś i widziały wszystko, co chciał ukryć nawet przed samym sobą.
- Kate… Kate…KATE proszę nie rób mi tego! – krzyczał, ale dziewczyna już go nie słyszała, już jej przy nim nie było, jedyne, co teraz przy nim pozostało to chłodne ciało. Przytulił ją mocno do siebie i zaczął płakać. Liam podszedł i położył mu rękę na ramieniu. Nic więcej nie mówił. Chwile później wrócili Lou i Niall.
- policja złapała tego kolesia kilka ulic dalej, mamy rzec… - Nialler urwał widząc całą scenę, a raczej już jej koniec. Lou nakazał mu milczeć i podeszli do reszty. Wszyscy stali w ciszy dopóki karetka nie przyjechała.  Lekarze stwierdzili zgon. Harry wpadł w szał, krzyczał ze gdyby tylko się pospieszyli i przyjechali szybciej mogliby uratować Kate. Lou z Zaynem złapali go i odprowadzili na bok. Gdy tylko odeszli trochę dalej uspokoił się, przykucnął i na powrót zaczął płakać. Pozostała dwójka oparła się o ścianę i zwiesili głowy w dół.
Jak się później okazało Kate była w ciąży, ale za wcześnie żeby stwierdzić płeć dziecka, tak czy inaczej zginęło wraz z matką. Harry się załamał. Po pogrzebie zamknął się w pokoju i przez długi czas nie wychodził z nikim nie chciał przebywać, rozmawiać. Nie potrafił się zdobyć na odwagę przed samym sobą i innymi żeby się pokazywać światu. Dzień w dzień przeglądał ich wspólne zdjęcia i odtwarzał filmiki, które nagrywali, gdy im się nudziło, przeglądał rzeczy należące niegdyś do jego ukochanej. Któregoś dnia wśród swoich rzeczy znalazł pierścionek, który miał ofiarować Kate, pytając się jej czy spędzi z nim resztę życia. Nie poprawiło to jego sytuacji psychicznej. Miał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, a Harry wciąż przeżywał to samo, ten sam wieczór na nowo.
 Ponad miesiąc po pogrzebie, po długiej rozmowie z Liamem wyszedł w końcu z domu na spacer. Po godzinach krążenia po mieście zorientował się, że coś przyciągnęło go na cmentarz, na którym leżała Kate. Podszedł do jej grobu i usiadł na ławce obok. Zobaczył ze ktoś zostawił świeże kwiaty. Pewnie któryś z chłopaków był tu niedawno. Pomyślał od razu.
- jestem nikim. To moja wina. To przeze mnie nie żyjesz. Wtedy w klubie, gdybym nie był idiotą tak jak zwykle wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdybym od razu za tobą pobiegł. Gdybym miał wtedy więcej odwagi. Gdybym coś zrobił – zawiesił głos na chwile. – teraz już cię tu nie ma. Nie ma cię przy mnie. Nie tak to miało wyglądać. Chciałem żebyś już zawsze była ze mną. Chciałem mieć cię po swojej stronie. Mieć twoje wsparcie. – odetchnął głęboko – no cóż wyszło inaczej. Brakuje mi ciebie. Twojego uśmiechu i śmiechu, który zawsze było słychać z daleka. Brakuje mi przytulania się do ciebie, gdy miałem jakiś problem lub po prostu gorszy dzień. Brakuje mi dotyku twojej skóry. Twoich pięknych oczu, które wszystko widziały. Brakuje mi twojej miny, gdy udawałaś złą na mnie i tego, gdy naprawdę byłaś zła.  Tęsknie za twoją spontanicznością i za tym, że zawsze wiedziałaś. Nie musiałem nic mówić, ty po prostu wiedziałaś. – Harry oparł kolana na nogach. – wiesz, tęsknie nawet za tym, że zawsze byłaś blisko, za każdym najmniejszym szczegółem. Nawet za twoimi narzekaniami na wszystko. Hah tęsknie za twoimi głupawkami –oparł głowę o ręce- i za tym, że płakałaś na każdym filmie, gdy ktoś umierał. Tęsknię za każdą najmniejszą chwilą, która wydawała się mało ważna. Chciałbym móc cię mieć przy sobie choćby na jeden dzień. Gdybym tylko mógł cofnąć czas. Jeszcze to dziecko, które mieliśmy mieć, czemu nic nie mówiłaś wcześniej. Nie wiem ile by ta nowina zmieniła, ale mogłaś mi powiedzieć. Na pewno postępowałbym inaczej. Wciąż tyle pytań chciałbym ci zadać, ale ty już nigdy mi na nie nie odpowiesz.- Gdy tylko skończył to mówić, martwa cisza zawisła w powietrzu. Nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Podniósł głowę i obrócił ją w stronę przybysza. Obok niego stał Louis. Patrzył przez chwile na przyjaciela, a potem przeniósł wzrok na grób. Przez chwile trwali tak tam w ciszy.
- Harry, myślę, że powinno ci teraz trochę ulżyć. Nie będę ci marudził, co powinieneś lub nie robić, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, nie umiem się postawić na twoim miejscu. Ona chciałaby żebyś był szczęśliwy, nie chciałaby żebyś siedział i rozpamiętywał wszystko. Chodź wracamy do domu. – Lou powiedział spokojnie wpatrując się w kwiaty stojące na grobie. – nie tylko tobie brakuje jej. – dodał ciszej, ale tak że młodzieniec usłyszał. Chłopak o kręconych włosach spojrzał na twarz przyjaciela i dojrzał na jego twarzy smutek i łzy w oczach. Wstał i przytulił się do niego. Po chwili płakał już w ramię najlepszego kumpla.

Dwa miesiące później po próbie samobójczej, która nie doszła do skutku przez interwencję Lou, po namowach przyjaciół i wizycie u psychologa, Harry wrócił do poprzedniego życia, tego sprzed poznania Kate. Właściwie to ciągle próbował wrócić do tamtego życia. Przyjmował antydepresanty i inne tego typu leki, ale rana w sercu, którą zadało odejście jego ukochanej wciąż krwawiła i nic nie było w stanie tego zmienić. Żył dalej cierpiąc wewnętrznie, nosząc na sobie piętno dawnej miłości.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Soooł  no taki mały przerywnik między LKL bo mnie natknęło xD
Sorry za błędy i takie tam, nie mam ochoty poprawiać po raz 10, za wszelkie urazy psychiczne przepraszam
Paula (@Cana1D)

piątek, 6 stycznia 2012

Le Dwójka

~Karol POV~
O...M...G...on...to...AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!Wydarłam się za całe gardło i zaczęłam kopać powietrze, a za chwilę wstałam i po prostu, najzwyczajniej w świecie zaczęłam skakać, piszczeć, krzyczeć i robić inne rzeczy, które wchodziły w skład tak zwanego fangirlingu, dopóki nie znalazłam się na podłodze. Czemu? Bo sam LOUIS TOMLINSON, tak, ten z ONE DIRECTION nam odpisał!
Poczułam, że mam łzy w oczach. Tak, ryczałam. Ryczałam ze szczęścia jak głupia, bo mój idol mi właśnie odpisał. To NIE JEST normalne zachowanie. Chyba, nie wiem. Spotyka mnie to pierwszy raz. I jak teraz sobie uświadomię, kim jest mój idol, że to jest członek BOYSBANDU...tak, ja, Karolina powszechnie zwana po prostu Karolem miałam obsesję na punkcie boysbandu. W życiu sobie nie wyobrażałam, że ja, dziecko wychowane na klasyce rocka, zacznę skakać, bo jakiś sławny chłoptaś mi odpisze!
-CZY TO TYLKO JA, CZY LOU WŁAŚNIE NAM ODPISAŁ!?!?-dosłownie słyszałam jak Connie krzyczy te zdanie
-chyba nie, albo moja płata mi tego samego figla-odpowiedziała Anne
-yeah man! nie musiałam długo czekać! widzicie jak on mnie dobrze zna? nie każe mi czekać hahaha-rzuciłam
-o tak, z tego powodu cieszę się najbardziej xD-zaśmiała się Paula
-tak wiem, ja też :P -odpowiedziałam jej-AAAAAAAAAAAAAA!!!!Jedziemy do Londynu i, miejmy nadzieję, nawalimy się z 1D!
-hahaha już niedługo Karolu, wytrzymaj, niedługo polecimy, spokojnie xD -Paula starała się mnie uspokoić
-no chyba nie! nie będę spokojna! xD-odpowiedziałam jej
-ogarnij głowę debilu!! haha- znów słyszałam krzyk Connie
-ok, ok, już jestem spokojna :D ŻART! hahahuhahauhahohihaahaah!
-zabierzcie ją stąd! haha
-Anne, Anne, Anne i jak ty chcesz ze mną 2 miesiące wytrzymać?-zapytałam się Annusi
-teraz zaczynam żałować tej decyzji.
-żartujesz, prawda?-ona żartuje, prawda !?
-taaak, tak, żartuję.
Wiem, co teraz trzeba zrobić.
-Karol be right back x
MAMOOOOOO!!!!!!! O tak, ucieszy się bardzo. "Co jest !?" usłyszałam prawdopodobnie z kuchni. Zbiegając po schodach, prawie się na nich zabijając, a potem kierując się do kuchni wpadając na szafki zobaczyłam moją rodzicielkę siedzącą przy stole. Spojrzała się na mnie dziwnie, ale nie pytała o co chodzi, bo i tak wiedziała, że zaraz jej opowiem.
-NAPISAŁAM DO LOUISA A ON ODPISAŁ!!!!!!!!!!- serio, brakuje tylko, żebym nie zemdlała. Boże święty! On tylko nam odpisał. NIE! Chwila, on odpisał NAM!
-Oo, to fajnie.
- serio mamo, fajnie? FAJNIE? To że rozwiążesz całą krzyżówkę w 10 minut może być dla ciebie fajne. Szkoda że jednak nie jest. Ja rozumiem, że ty nie wiesz jak to jest, bo nigdy tak nie miałaś, ale ja się tak tym ekscytuję, że zaraz mi moje wnętrzności pozamieniają  się miejscami, o ile jeszcze tego nie zrobiły. Zaraz twoje szanowne dziecko padnie ci trupem na środku kuchni, a ty że FAJNIE!
- a co takiego napisałaś, że postanowił odpisać?- hahhahahaha chyba śnisz, że ci na serio powiem hahahahahhaa
-eeee...yyy..że ten, no...że fanki z Polski go kochają- brawo Karolu, kłam własnej matce!
-i co on na to?
-że też nas kocha- ee kłamanie nie jest wcale takie trudne!-widzisz! Louis nas kocha. LOUIS-NAS-KOCHA!-wykrzyczałam jej to prawie prosto w twarz. Porwałam soczek i uciekłam z powrotem na górę do moich najukochańszych dekli pod Słońcem.
-Karol come back!-ps. dzięki Ci Bogu za nie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
~ Paula POV ~
Wpatrywałam się w tweeta Karola a po głowie latały mi różne myśli typu „co Karol sobie myśli wypisując dziwne tweety”  albo „ a co jeśli oni to zobaczą, albo nawet przeczytają, albo, albo zareagują na to?!”
- uspokój się głupku jeden tweet to nie powód do fangirlingu… w końcu pisałyśmy nie raz do nich bez skutku – mówiłam sama do siebie jedząc mikado ( jakby ktoś nie wiedział to takie herbatnikowe patyczki w czekoladzie, baaardzo dobre, polecam ^.^). Hah no tak zawsze coś jem, ale Karol też wiecznie je i jak to stwierdziłyśmy to cecha ludzi urodzonych 13, no bo przecież Nialler też lubi jeść.
Spojrzałam na moje mentions i po prostu zaniemówiłam.  WTF…. Jakim cudem to jest prawdą… niee to nie jest… przecież to nie możliwe.. może jednak to nasz szczęśliwy dzień. Kliknęłam na tego tweeta .. no kurde znaczek konta zweryfikowanego… a jednak.. głupi Karol to ma szczęście. Po chwili zorientowałam się że z całego tego szczęścia zaczęłam płakać.
-ogarnij się głupku – zganiłam sama siebie – a co jak on dalej czyta naszą rozmowe? Hee? właśnie a co jeśli? – tak się rozpędziłam z mysleniem że zapomniałam o swiecie przeglądam dalej mentions odpowiedziałam dziewczyną, mimo że nie bardzo byłam w stanie bo z całego tego szczęścia nie widziałam klawiszy a w głowie ciągle miałam odpowiedz Lou „ when and where? :D x”. Próbowałam być opanowana. Ktoś musiał skoro Karol tak świrowała. Moje mentions zaczęły troszku wariować. Jakieś dziewczyny coś pisały do mnie że zazdroszczą że Lou nam odpisał i takie pierdoły, a ja próbując być miała odpisywałam im, niech nie pomyślą sobie że ze mnie bitch jakaś czy coś xD
wśród tego wszystkiego dostrzegłam tweeta Karola:
-Karol be right back x
- spoczko – odpisała jej Ann
- hahah jak Karol tak będzie ciągle na wakacjach  to ja jej nie uspokajam! -  zaczęłam się śmiać
- hah jak się nie ogarnie to ja zostawimy po prostu. Simple but effective :D – dodała Connie
- a tak serio to myślicie że oni to wzięli jako żart czy jako na serio?- zaczęłam
- jaakaś ty pesymistycznie nastawiona..
- no bo wiecie tak tylko myślę, nie chciałabym mieć złudnej nadziei – i w jednym momencie radość mnie opuściła.
- oj tam za dużo myślisz kochanie – Ann zaczęła uspokajać mnie jak zwykle zresztą i za to byłam jej zawsze wdzięczna
- koleżanka ma racje :) co nie wierzysz mi? Serio, tylko kiedy i gdzie? – odpowiedział mi Louis. OMG ej serioo? Serio on to czytał?! Nie no Louis fucking great ass to czytał…
- okej wierzeee..  – odpisałam z trudem bo ręce tak mi się trzęsły że nie trafiałam w klawisze
- to może jak laski przyjadą do nas? W lipcu, w Londynie – Connie jedyna myślała na tyle racjonalnie żeby dać jakąkolwiek odpowiedź
- jakoś się znajdziemy :) na razie dziewczyny – i tym Louis zakończył rozmowe z nami
- czy mi się to śni? – zapytała Ann
- taa o ile wszystkie mamy ten sam sen… - dodałam
- nie wiem jak wy ale ja nie ogarniam ile szczęścia może mieć 4 ludzi razem- niemal słyszłam otępiały ton Connie. Oo kurde kolejna lawina mentions i oczywiście pytania. Po kilku odpowiedziach na pytania typu „ skąd ich znacie”, „wow zazdroszczę wam”, „szczęściary, szkoda że to nie mi się przytrafiło” w końcu dojrzałam normalnego tweet.
- Karol come back!- napisała uradowana Karolina
- hahah kochanie przeczytaj nasze tweety z przed chwili – Ann starała się w miarę łagodny sposób przekazać Karolowi nowinę
- jeju Karol przegapiłaś taki moment! LOU Z NAMI PISAŁ! – dało się czuć to że Connie chyba krzyczy to do monitora
- oj ale Karol.. nie płacz dobrzeee? *virtual hug* - dodałam szybko
- ejj czemu akurat kiedy mnie nie było.. – Karol dzielnie się trzymała
- oj kochanie wszystko zależy od chwili
- żebyś wiedziała – dodała Connie
- ej czemu ludzie jak głupi zaczynają mnie follow? Nie żebym miała coś przeciwko no ale why? -  Ann zmieniła temat
- ej mnie też
- i mnie też – zawtórowała Karolcia
- omg… nie uwierzycie… - coś musi być nie tak… to zbyt cudowne i nierealne żeby było prawdziwe.
CDN.
<3

Zacna le dwójka. Pisała się trochę, ale jest. 
Czekamy na komentarze na temat naszego dzieła.
Jakby co, to pytajcie na twitterze @CarrotAndTurtle-Karol @Cana1D-Paula
Lots of love- K&P xoxo